Lifestyle: O CZYM POWINNY MARZYĆ DZIEWCZYNKI?

Dziewczynka. Niby taki sam człowiek, jak chłopiec. Ale czy na pewno? Jak często chłopcy słyszą coś w stylu:

„Mama zaraz zapyta panią doktor o krem na blizny, żeby nie został ślad. No bo pani doktor rozumie, to chłopiec!”

„Biedny, ale ma odstające uszy. U dziewczynki to nie przeszkadza, ale u chłopca…”
„Nie pij tyle. Mężczyźnie nie wypada.”
„Jak ty się wyrażasz? Jak dziewczyna przeklina to jeszcze to jakoś wygląda, ale chłopak?”
„Już tyle lat chodzicie. A jak cię teraz zostawi, to co zrobisz?”
„Słyszałeś, z iloma dziewczynami chodził? To zwykły ****.”
„No, już byś się ożenił, dziewczyny to mają więcej czasu, one to nawet w późniejszym wieku kogoś znajdą, ale tobie lata lecą.”
„Ale ona ci pomaga z dziećmi! Jaką masz dobrą żonę.”
„Wstaje do niego w nocy? Taka żona to prawdziwy skarb.”
„No, nie narzekaj. Dawniej to chłopaki mieli gorzej. Mieli jeszcze więcej dzieci i gospodarstwo. A teraz to jeszcze wam dziewczyny pomagają.”

Oczywiście tytuł wpisu to bzdura (mogłabym napisać, że jest „przewrotny”, ale nie chcę ściemniać). Nie można komuś narzucać, o czym powinien marzyć. Ale prawdziwe oblicze tego tytułu jest za długie i brzmi tak:

MOIM ZDANIEM BYŁOBY FAJNIE, GDYBY MARZENIA DZIEWCZYNEK BYŁY W TAKICH KLIMATACH.

W jakich?

Pozwól, że najpierw przytoczę Ci pewną historyjkę.

Wyjść za szejka…

Dziewczynka z mojej bliskiej rodziny, bardzo fajna dziewczynka, przez pewien czas (nie taki krótki) miała plan na życie: WYJŚĆ ZA SZEJKA. Oczywiście mówiono to zawsze w żartach. Ale chyba żart zawierał ziarnko prawdy, bo chociaż szejk był żartem, to sama idea nie. Czyli idea, że celem jest wyjście za bogatego faceta.

NIE ZNOSZĘ TEGO. No nie znoszę. Jakby jedynym sensem było złapać faceta, bo… bez niego nie da się żyć? Człowiek sobie nie poradzi?

Do diaska, nie. Nawet nie biorę pod uwagę, że ktoś chce złapać bogatego męża, żeby nie musieć pracować i tylko czerpać z cudzej kasy. To w ogóle dla mnie jakieś mega nieporozumienie.

Tak, jakby na wstępie zakładać, że bez faceta, najlepiej bogatego, dziewczynka nie prezentuje sobą żadnej wartości. Nie lubię tego gadania o byciu ładnym, o tym, że na pewno się będziesz chłopcom podobać, na pewno bez problemu znajdziesz męża. Czyli ja sama, bez niego, nie jestem dość dobra, żeby przejść przez życie jak należy? Czemu nie mówi się więcej o tym: osiągniesz coś wartościowego? Czemu zamiast żartów o wychodzeniu za szejka nie ma żartów o tym, że zmieni świat. Że odkryje szczątki nieznanych dinozaurów. Że zaprojektuje budynek, od którego ludzie nie będą mogli oderwać oczu.

Taka ładna, że się nadaje na lekarkę.

Kiedy indziej usłyszałam historię (nie o mnie): „Ona została lekarką, bo jak była mała, powiedziałam jej: Jesteś taka ładna. Będzie z ciebie piękna pani doktor”. OMG, co to w ogóle za hasło? Co sobie myśli dziewczynka, która to słyszy? Że jej wartością jest tylko jej wygląd? Że jak zbrzydnie to się już nie będzie na lekarkę nadawała?

Na pewno się będziesz chłopcom podobać.

I mówię całkiem szczerze, jestem przerażona takimi hasłami i żartami. Bo to nie są niewinne żarty, ale słowa, które kształtują małego człowieka. Uczą go wierzyć jedynie w zewnętrzną powłokę. A co, jeśli ta powłoka ulegnie uszkodzeniu? Bo dziewczynka będzie miała trądzik albo pies ugryzie ją w twarz? To wtedy co, straciła szansę na sukces w życiu? Czy to nie takie nadmierne przywiązywanie wagi do wyglądu od najmłodszych lat wpędza potem znaczną większość dziewcząt w kompleksy? Bo nikt nie jest idealny z wyglądu, a wciska się kicior od małego, że wypada być. Zwłaszcza dziewczynce! Wiele razy słyszałam w przypadku przebarwień skóry/blizn po ospie czy urazach – „no bo wie pani, to dziewczynka”. Naprawdę to słyszę. Teraz, w 2018r. Bo chłopiec może mieć bliznę na czole i odnieść sukces w życiu. Ale dziewczynka?!

Na szczęście dziewczynce z początku historii już przeszło. Już nie chce wyjść za szejka. Obecnie chce zostać architektem. I to jest marzenie, któremu kibicuję ze wszystkich sił.

Wiesz, o czym ja marzyłam jako dziecko?

1. Mąż i dzieci

Czym to się w sumie różni od marzenia, żeby wyjść za szejka?

Po pierwsze

Nigdy nie myślałam w kategorii pieniędzy. Jasne, może się zdarzyć, że mój wybranek będzie miał dużo pieniędzy. Ale jeśli nie będzie miał, to nic. Dorobimy się razem.

Poznałam w wieku 18/19 lat mojego przyszłego męża, który podobnie jak ja nie był ani biedny ani zamożny, tylko taki o. Na studiach wynajmowaliśmy pokój w starej kamienicy, z grzybem na suficie i ubikacją na końcu korytarza (bez ogrzewania w zimie), bo tylko na taki nas było stać, jeśli chcieliśmy mieszkać sami, ale co z tego? Byliśmy razem. Mnie to wystarczało i serio, byłam tam szczęśliwa, chociaż nie mieliśmy pieniędzy na wychodzenie do kawiarni albo na kino częściej, niż raz na dwa miesiące. I wiedziałam, że to jest odpowiedni człowiek i razem osiągniemy w życiu coś wartościowego.

Dziewczynka wyszła za mąż. Odhaczone, rodzina może odetchnąć.

Teraz mam też dzieci. Więc pierwszy punkt został spełniony.

Po drugie

Nie chodziło o to, że celem jest posiadania męża, byle tylko mieć męża, bo sama sobie nie poradzę. W tym marzeniu było poznanie człowieka, który będzie dla mnie partnerem i przyjacielem, i będziemy się wzajemnie wspierać i motywować. A jeśli takiego nie znajdę, będę czekać, aż znajdę. A w międzyczasie sama sobie poradzę, bo się wykształcę i zdobędę pracę.

I wcale nie uważam, że dziewczynki powinny marzyć o tym, o czym ja marzyłam. Wcale nie muszą chcieć męża/partnera czy dzieci. Nie o to mi chodzi w tym wpisie. Nie powinnam musieć tego zaznaczać, ale zaznaczam. Bo chyba chyba najbardziej natarczywa „konieczność”, jaką narzuca się dziewczynkom.

2. Wydać książkę.

Kiedyś już jedną wydałam, o taką:

Dziewczynka wydała książkę. Po co to komu? Pieniędzy z tego nie ma. Na szczęście niedługo wychodzi za mąż, więc mąż nie pozwoli tracić czasu na głupoty.

I jestem pewna, że jeszcze kiedyś jakąś wydam. Pierwsza to było fantasy. Chciałabym, żeby kolejna to był obyczajowy romans. Brzmi nudno i beznadziejnie? Tak. Czy takie będzie? Nie. A może jednak będzie zupełnie inna? Zobaczymy. Ale jakaś kiedyś będzie, czuję to i już.

Wiecie, co powiedział mój dziadek do mojego wtedy-jeszcze-narzeczonego: „No, to po ślubie pewnie jej nie pozwolisz tracić czasu na pisanie takich rzeczy”. NIE POZWOLISZ. Pewnie czujesz, jak na mnie zadziałały te słowa ;). Nie, dziadku. Może w twoich czasach mąż nakazywał i zakazywał, ale nie w moim świecie. Nie po to całe życie zakuwam i do czegoś dochodzę, żeby mąż mi miał mówić, co mi wolno, a czego nie.

3.Być wykształconym, niezależnym człowiekiem

Oczywiście wtedy nie nazywałam tego wprost, ale teraz widzę, że o to chodziło. Bo miałam plany w stylu: zostać dziennikarką piszącą istotne artykuły (nigdy jakieś plotki) albo żeby zdobyć Nobla w dziedzinie chemii za jakieś przełomowe okrycie wpływające na medycynę, literackim Noblem też bym w sumie nie pogardziła. Ale zawsze to było coś takiego, że zdobywam wiedzę, pracuję nad sobą, robię coś ważnego dla ludzi, sama ogarniam swoje życie. Nigdy w moich marzeniach nie było tak, że ktoś robi to za mnie. Mąż czy inny szejk.

Dziewczynka skończyła studia. Było cholernie ciężko. Teraz będzie szanowania i bogata! Nie powinna chodzić na 2 śluby pod rząd w tej samej sukience ani jeździć używanym samochodem, bo dziewczynce-lekarzowi stanowczo nie wypada!

Na tym nie zamierzam poprzestać. Dziewczynka będzie dalej realizować swoje plany i marzenia. I nie opisze mnie jedno słowo. Ani matka, ani lekarka, ani żona, ani cokolwiek innego.

WŁAŚNIE O TO MI CHODZI i po to jest ten wpis.

Że strasznie mi się podoba, gdy dziewczynki marzą o takim życiu, w którym są niezależne.

W którym same sobie radzą (i wcale to nie wyklucza możliwości, że radzą sobie same razem z drugą osobą).

Wiadomo, istnieją losowe nieszczęścia, które każdego z nas mogą dopaść i pozbawić tej niezależności. I szczerze, jako osoba z dwójką dzieci i kredytem na 30 lat boję się tych nieszczęść.

Ale na wstępie, gdy możemy marzyć o czymkolwiek, warto marzyć właśnie o tym – że nie potrzebujemy nikogo innego, żeby za nas dbał o nasze bezpieczeństwo i przeżycie. Że nie szukamy kogoś, kto za nas odwali robotę. Ani kogoś, na kim będziemy żerować. Ani życia, gdzie ktoś może nam dyktować warunki, bo nie zadbałyśmy o to, żeby mieć w zanadrzu jakieś asy.

Nie muszę nosić krótkich spódniczek.

I ja się bardzo cieszę, że poświęcałam czas na wkuwanie, że przebrnęłam przez studia i teraz nie muszę nosić krótkich spódniczek, szpilek albo chichotać z cudzych żartów, żeby mężczyzna zechciał łaskawie wysłuchać, co mówię. Wdzięczenie się do mężczyzn w celu osiągnięcia korzyści uważam za uwłaczające. Bo pokazujemy w ten sposób, że nie mamy nic lepszego do zaoferowania, niż wygląd. A mamy, więc po co rezygnować na wstępie z możliwości partnerskiej relacji?

Ładność.

Nie jestem znawcą życia, psychologii ani dziewczynek, ale uważam, że warto motywować dziewczynki, żeby się rozwijały na różnych płaszczyznach. Nie koncentrować się jedynie na wyglądzie.

Znam przypadki, gdzie naprawdę tak jest. Gdzie jedyną wartością jest ładność i to, czy się dziewczyna podoba chłopakom, najlepiej bogatym. Brzmi jak z kiepskiego filmu, ale tak jest. Dla mnie to jest żenada, marnowanie potencjału. Dla mnie zakładanie z góry, że się chce bogatego faceta to obrzydliwa droga na skróty. Bo, kurde, dziewczyno, możesz sama zdobyć te pieniądze, tylko włóż w to trochę pracy! Serio ktoś chce związku opartego tylko na wyglądzie i pieniądzach, na powierzchownych rzeczach? Dla mnie to brzmi jak związek, która łatwo może się zachwiać przy byle okazji. I niezbyt szczęśliwy.

Mamo, Tato, Twoje słowa…

Pamiętaj, Twoje słowa kierowane do dzieci mają wielką moc. Uważaj na to, co mówisz. I uważaj na to, co robisz. Bo przykład ma jeszcze większą moc, niż słowa.

Bo, mamo, jeśli ciągle narzekasz na swój wygląd i nie akceptujesz siebie, może dajesz sygnał swojej córce, że wygląd to ważna i powodująca stres kwestia. A może warto częściej uświadamiać sobie, że Twoje dziecko uwielbia się do Ciebie przytulać niezależnie od tego, czy masz nadwagę i czy wszyscy dookoła uważają Cię za materiał na miss?

Jak dobrze, że masz synów! Chłopcom jest lżej w życiu.

Ja mam synów, nie córki.  Ale też bardzo bym chciała pokazać im szacunek do kobiet i inne podejście, niż to, które widzę w pokoleniu dziadków.

I mam nadzieję, że ich marzenia również będą brały pod uwagę to, żeby być kimś niezależnym, a najlepiej sprawiać, żeby życie innych ludzi było trochę lepsze.

Mam nadzieję, że będą dobrymi ludźmi. I spotkają innych dobrych ludzi, z którymi stworzą szczęśliwe związki.

I że nie będą nigdy nakazywać i rozkazywać tej drugiej osobie, bo nie na tym polega miłość.

I że ta druga osoba to nie będzie ktoś, kto chciał tylko wyjść za szejka.

Dziewczynko, możesz być kim zechcesz i zmieniać świat. Nawet, jak masz odstające uszy. Dziewczynce też wypada mierzyć wysoko.

Do tego wpisu natchnęły mnie przedwczorajsze słowa mojego syna, który przypomniał mi, w jak piękny sposób myślą dzieci.

Ja: „Smoczydło (…). Gdy dorośnie, chciałby zostać dinozaurem.” Lolek: Więc będzie”.

„Więc będzie”. Będzie tym, kim chce być. Więc niech uważa na to, czego chce.


Zapraszam Cię w inne moje miejsca:

YOUTUBE

Tutaj znajdziecie wszystkie moje FILMY.

FACEBOOK

Tutaj znajdziesz krótkie informacje medyczne i życiowe rozważania

INSTAGRAM 

Tutaj trochę medycyny, ale więcej mnie. Głównie różne żarty (Ale czy śmieszne?).

Email: rhajkus@gmail.com