#wiejskifilozof: „Nadzieja w mroku”

Uwaga, wiejski kołczing bardzo rano, oby mimo wczesnej pory było w miarę składnie. Czytam książkę „Nadzieja w mroku”, napisaną przez aktywistkę. Rebeccę Solnit. Nie tyle przedstawia poglądy autorki, z którymi się można zgadzać lub nie, zwraca przede wszystkim uwagę na to, jak ważna jest aktywność na rzecz tego, co uważamy za słuszne, niezależnie od krótkotrwałych efektów (bo najczęściej ich nie ma/nie widać). Nie znamy przyszłości, więc nie ma tu miejsca na wytłumaczenia „na pewno się nie uda”, bo nie wiemy, co będzie. Z wyjątkiem jednej sytuacji – gdy niczego nie robimy, tylko wtedy nie uda się na pewno.

Myślę o ludziach, którzy mnie w różny sposób zainspirowali, a nigdy się pewnie o tym nie dowiedzą. O nauczycielach z moich okolic, którzy tyle dodatkowego czasu i pracy nam poświęcali, nie biorąc jako wymówki tego, że nie pracują w szkołach z góry rankingów. Pamiętając o nich wiem, że to żadna wymówka, że się pracuje w szpitalu, który nie jest światowej sławy kliniką i wcale nie można niektórych rzeczy odpuścić. Wielu ograniczeń nie przeskoczymy, ale wiele okazuje się tylko legendami, jeśli ktokolwiek próbuje działać.

Niektórych z ludzi, którzy wpływają na mnie teraz, spotkałam lata temu, niektórzy nie żyją, a niektórym po prostu nie mówię, że ich działanie wpływa na moje (i zastanawiam się, dlaczego? Bo to brzmi banalnie i wstyd to mówić na głos? Bo wychowuje się nas w „skromności” i boję się, że będą zażenowani takimi słowami albo nie uwierzą?).

Niektóre postawy i działania doceniam po pewnym czasie albo wspomnienie pojawia się w chwili zwątpienia/podjęcia decyzji. I gdyby ci ludzie wtedy się tak nie zachowali, choć wtedy to przynosiło drwiny, to ja bym się teraz tak nie starała w wielu kwestiach. Nawet jeśli się często wydaje, że działanie na rzecz (tu wpiszcie sobie to, co uznajecie za słuszne: ochrony środowiska, równych praw dla ludzi, rozwoju lokalnego środowiska, szanowania dzieci, czegokolwiek) nie ma sensu, bo nie widzicie efektu od razu, ja wierzę bardzo, że ma sens.

Może skutki przyjdą później? Może ktoś, o czym się nigdy nie dowiemy, zainspiruje się tym, że próbowaliśmy? I sprawa, na której nam zależy zyska więcej, niż dostrzegamy?

View this post on Instagram

Uwaga, wiejski kołczing bardzo rano, oby mimo wczesnej pory było w miarę składnie. Czytam książkę "Nadzieja w mroku", napisaną przez aktywistkę. Nie tyle przedstawia poglądy autorki, z którymi się można zgadzać lub nie, zwraca przede wszystkim uwagę na to, jak ważna jest aktywność na rzecz tego, co uważamy za słuszne, niezależnie od krótkotrwałych efektów (bo najczęściej ich nie ma/nie widać). Nie znamy przyszłości, więc nie ma tu miejsca na wytłumaczenia "na pewno się nie uda", bo nie wiemy, co będzie. Z wyjątkiem jednej sytuacji – gdy niczego nie robimy, tylko wtedy nie uda się na pewno. ▫️ ▫️ Myślę o ludziach, którzy mnie w różny sposób zainspirowali, a nigdy się pewnie o tym nie dowiedzą. O nauczycielach z moich okolic, którzy tyle dodatkowego czasu i pracy nam poświęcali, nie biorąc jako wymówki tego, że nie pracują w szkołach z góry rankingów. Pamiętając o nich wiem, że to żadna wymówka, że się pracuje w szpitalu, który nie jest światowej sławy kliniką i wcale nie można niektórych rzeczy odpuścić. Wielu ograniczeń nie przeskoczymy, ale wiele okazuje się tylko legendami, jeśli ktokolwiek próbuje działać. ▫️ ▫️ Niektórych z ludzi, którzy wpływają na mnie teraz, spotkałam lata temu, niektórzy nie żyją, a niektórym po prostu nie mówię, że ich działanie wpływa na moje (i zastanawiam się, dlaczego? Bo to brzmi banalnie i wstyd to mówić na głos? Bo wychowuje się nas w "skromności" i boję się, że będą zażenowani takimi słowami albo nie uwierzą?). ▫️ ▫️ Niektóre postawy i działania doceniam po pewnym czasie albo wspomnienie pojawia się w chwili zwątpienia/podjęcia decyzji. I gdyby ci ludzie wtedy się tak nie zachowali, choć wtedy to przynosiło drwiny, to ja bym się teraz tak nie starała w wielu kwestiach. Nawet jeśli się często wydaje, że działanie na rzecz (tu wpiszcie sobie to, co uznajecie za słuszne: ochrony środowiska, równych praw dla ludzi, rozwoju lokalnego środowiska, szanowania dzieci, czegokolwiek) nie ma sensu, bo nie widzicie efektu od razu, ja wierzę bardzo, że ma sens. ▫️ ▫️ Może skutki przyjdą później? Może ktoś, o czym się nigdy nie dowiemy, zainspiruje się tym, że próbowaliśmy? I sprawa, na której nam zależy zyska więcej, niż dostrzegamy?

A post shared by Róża Hajkuś (@roza_lekarzdladzieci) on