Wspomnienie

No dobra, ziomeczki, podobno magicy nie zdradzają swoich trików, ale dziś Wam jeden zdradzę.


Ulica Kopernika, Kraków dawna stolica Polaków. Właśnie z tym miejscem wiąże się wspomnienie, dzięki któremu być może jestem znośniejszym lekarzem, niż bym była bez, w każdym razie jeśli nie to, to żadne inne na pewno nie działa.


To ulica, przy której jest mnóstwo budynków Collegium Medicum, ale nie chodzi rzecz jasna o żadne wspomnienie z zajęć, które w głównej mierze trzeba było przetrwać. ▫️▫️
Dzisiaj znów tu byłam, a wolne miejsce parkingowe było naprzeciw Białej Chirurgii, i tam leżała mama po hemikolektomii, bo wszyscy bliżej, że się nie podejmą, nie ma bata, że się uda, gdy to, co wyrosło z brzucha, jest już w klatce. Biała Chirurgia zrobiła swoje cuda, ale nie chodzi o żadne z tych wspomnień, gdy mama leżała w białej sali z sufitem pod niebo.


Jak mi się już nie bardzo chce w pracy się starać, bo jest środek nocy albo któryśtam pacjent z rzędu, to dopada mnie to wspomnienie, jak siedziałam z mamą w kolejce w poradni chirurgicznej. Chociaż trudno nazwać kolejką tłum wypełniający wszystkie kąty, a każde spojrzenie przylepione do tych jednych drzwi. Czy lekarz już skończył operować, czy już przyszedł, czy zdoła nas przyjąć, skoro tu czeka kilkadziesiąt osób, jak fizycznie da radę? A jeśli nie zdąży i przejechaliśmy na darmo 150 km, mama ledwie tu doszła z auta, rany ropieją, to co wtedy zrobimy? Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak wygląda pacjent septyczny, ale widziałam, że dzieje się coś takiego, że może to nie rak zdąży ją zabić.


Nie lubię być pacjentem, ale zwykle tak po prostu trochę mnie to irytuje, to czekanie i takie tam. Ten jeden raz to było uczucie raczej takie dogłębnie koszmarne, całkowita zależność od obcego człowieka za tymi drzwiami, które nie wiadomo kiedy się otworzą, a gdy się otworzą, to chyba rozpocznie się w korytarzu walka o prawo pierwszeństwa wstępu, a ja w przepychanki to słabo. I myślałam wtedy: aha, więc tak się czuje pacjent, gdy się dzieje coś prawdziwie złego.


Więc pewnie każdy ma jakiś magiczny sposób, żeby kopnąć w bok śpiącą w 20. godzinę dyżuru empatię – mnie dopada migawka kopernickiej przychodni.