Lifestyle: 5 HASEŁ MÓWIONYCH DZIECIOM, KTÓRE MNIE WNERWIAJĄ

HASŁA, KTÓRE SŁYSZĄ DZIECI, A KTÓRYCH NIE LUBIĘ

Dzisiaj o hasłach, które mnie wnerwiają. I wpis, który właśnie czytasz, jest oczywiście totalnie subiektywny i z gatunku „tak się mnie wydaje, to wszystkim powiem!” :).

Od razu Ci mówię, że mnie też się zdarza używać tych haseł. Kiedy jestem zmęczona i wściekła, zdarza mi się odruchowo gadać w ten sposób do moich dzieci tak. Ale staram się wychwytywać te momenty i w przyszłości poprawiać. Czasem się udaje, czasem nie :).

 

1. „Idź spać, przecież jest już dziesiąta!”

To jest wieczorne hasło mojego męża! I co z tego, że jest dziesiąta? Albo dziewiąta? Albo północ? Co niby ma oznaczać ten argument? To argument-ściema, bo nie ma ustalonej magicznie godziny, gdy z jakiegoś powodu dziecko powinno spać. I zawsze coś się za tym kryje. Zwykle to, że mamy dość naszych pociech i bardzo chcemy, żeby wreszcie przestały nawijać i biegać, i żebyśmy my wreszcie MIELI CHWILĘ DLA SIEBIE (np. na umycie głowy albo zrobienie prania, albo zjedzenie potajemnie ciastek). Albo martwimy się, że nasze maluchy będą rano zmęczone. Ale o coś nam chodzi! I wcale nie o tą dziesiątą.

Dlaczego tak mówimy? Chyba dlatego, że mówiąc „Idź spać, już dziesiąta”, nie ujawniamy prawdziwych uczuć (czyli wieczornego „wkur**”), tylko powołujemy się na Wielką Rodzicielską Mądrość i nie naruszamy swojego obrazu super-rodzica. Tylko czy naprawdę Ci na tym zależy?

Ja wolę powiedzieć dziecku szczerze: „Idź spać, bo chcę się wreszcie umyć.„, „Chcę jeszcze popracować na kompie. Idź spać, żebym to mogła zrobić„, „Idź spać, bo już późno i martwię się, że będziesz jutro zmęczony i niewyspany.

Nie twierdzę, że moje dzieci reagują na to pełnym zrozumieniem i biegną od razu do łóżka. Ale nie wierzę, że argument „już dziesiąta!” działa lepiej :-p. Przynajmniej sprawa jest jasna, mówię to, co myślę w dany wieczór i nie wciskam dziecku ściemy. Jeśli zaglądasz czasem na bombusowego Facebooka może pamiętasz, że Lolek jest tak podatny na te argumenty, na moją prośbę: „Idź spać, chcę się wreszcie umyć.” odrzekł: „Nie umyjesz się nigdy. Bo nie zasnę nigdy”. Tak że tego…

Lolek „kiedy był mały” też wszystko uważał za ciekawsze, niż spanie.

Moim zdaniem nie ma sensu zgrywać idealnego rodzica. Nie jestem idealna. Bywam zmęczona i wkurzona, i niecierpliwa, i smutna. I chcę, żeby moje dziecko wiedziało, że tak się też zdarza. Że człowiek może być zmęczony albo wnerwiony. Moje dziecko też nie będzie ideałem, będzie mieć swoje gorsze humory i gorsze strony. To jest okej, to jest normalna sprawa, to nie jest żadne tabu, nic wstydliwego. Wolę, żeby moje dzieci znały prawdziwą mnie. Może to im ułatwi akceptowanie prawdziwych siebie?

A co z „Mama, nie chce mi się…”?

Lolek mówi do mnie czasem: „Mama, nie chce mi się”. Mówi to spokojnie, szczerze, bez ściemy. Niektóre starsze osoby z rodziny są tym oburzone. „Jak może się tak odzywać do matki? Jest niegrzeczny!” (Słowo „grzeczny” lubię tak samo, jak wspomniane niżej „ładny”….). Nie jest niegrzeczny. Jest szczery. Dorosłemu ma prawo się nie chcieć, a dziecko jest niegrzeczne? Nie mówię o wymigiwaniu się od obowiązków, ale o zwykłym wyrażaniu uczuć. Ja też mu czasem mówię: „Lolek, nie chce mi się czytać kolejnej książeczki. Chodźmy spać.”. On to rozumie. Tak samo słyszy, jak mówię czasem do męża: „Jutro tu posprzątam, dzisiaj jestem zmęczona i już mi się nie chce”. I gdy małemu coś się nie chce, odpowiada mi tak samo. To nie znaczy, że odwołam swoje polecenie czy prośbę. Ale ma prawo mówić o wszystkich swoich emocjach.

2. „Zjedz do końca kotleta, twój brat już całego zjadł.”

PORÓWNYWANIE. A zwłaszcza porównywanie rodzeństwa. Na 100% takie hasło pomaga rozwijać braterską miłość. Już widzę, jak jedno z rodzeństwa myśli: „Łał, mój brat jest wspaniały, zjadł już całego kotleta Chcę być taki, jak on!”

Wyobraź sobie, że Twój mąż mówi do Ciebie: „Niezła ta zupa, ale żona Janka robi lepszą.” „Nie mogłabyś ubierać się tak, jak żona Marka? Ona naprawdę potrafi dobrać sobie dobrze ciuchy”. „Żona Roberta już wróciła do formy sprzed ciąży, a ty?” Albo żona mówi: „Mąż Ani chodzi na siłownię i biega. Wziąłbyś się za siebie, tak jak on.” czy „Zobacz, mąż Zośki potrafi zadbać o swój samochód, a ty?”. Czy byłoby Ci miło, słysząc coś takiego?

Dlatego ja bardzo nie lubię porównywania. Nie tylko wśród rodzeństwa, ale w ogóle wśród dzieciaków. Nie wyobrażam sobie, co niby dobrego niesie takie porównywania? Za to wiem, co złego: nie tylko zwykle niechęć do osoby, z którą jest dziecko porównywane, ale też spadek poczucia własnej wartości . Bo skoro inny robi lepiej, to ja robię gorzej. Nie sprawiajmy, żeby nasze dzieci czuły się gorzej, niż inni.

[Gdy się pojawił drugi syn sama przyłapałam się na różnych porównywaniach. Wprawdzie nie mówiłam ich do niego, tylko do męża. Na zasadzie: „Patrz, Adek już siada. Pamiętasz, kiedy Lolek siadał? Chyba jeszcze nie siadał w takim wieku.” A potem do mnie dotarło: przecież Lolek jest w tym samym pokoju i to słyszy! I nie wie, że te porównania są głównie po to, żeby powspominać ten czas, kiedy też był malutki i pulchniutki, i na mnie nie wrzeszczał, tylko przytulał się co cycka. On tylko słyszy, że cośtam robił później, niż brat. Dlatego teraz moje porównywania-zachwyty nad chłopakami w fazie niemowlęcej staram się zatrzymać dla siebie.]

3. „Ale ładnie narysowałeś. Tak ładnie się trzymasz linii!”

„Serce, które wygląda jak owoce” autorstwa Lolka

Tutaj wkurzają mnie 2 rzeczy:

  • ŁADNIE.

Nie lubię, kiedy mówi się do dzieci „ładnie”. Ładnie zjadłeś, ładnie zawiązałeś sznurówki, jesteś ładny. Co to znaczy „ładny”? Taki, jak nam odpowiada? Bo przecież nie ma jednej uniwersalnej definicji „ładności”. Ładnie zjadłeś to znaczy, że zjadłeś posłusznie? Tyle, ile dorosły chciał? Rzeczywiście o to w tym wszystkim chodzi? Albo powtarzanie dziewczynkom czy chłopcom: „Jesteś ładna, jesteś ładny”. Moim zdaniem lepiej powiedzieć: „MNIE się podobasz. Dla mnie jesteś piękna. Mnie się podoba, jak rysujesz. Jestem dumna z tego, jak zawiązałeś sznurówki„. W ten sposób dziecko wie, że je akceptujemy i podziwiamy. Mówimy o naszych uczuciach, a nie o jakimś wymyślonym wzorcu ani nie przyklejamy dziecku etykietek. Bo jeżeli powtarzamy tylko: „Jesteś ładna”, a ktoś potem powie: „Jesteś brzydka. Jesteś głupia”, to jak się poczuje nasze dziecko? Zdezorientowane? Wcześniej było ładne, a teraz nie jest? To jakie jest, skoro straciło ładność? Nie na tym moim zdaniem polega budowanie pewności siebie u dziecka. A jeżeli mówimy: „Mnie się podobasz, dla mnie jesteś wspaniała„, to nawet jak ktoś inny powie: „Jesteś głupia”, dziecko wie: „Aha, on myśli, że jestem głupia. Ale moja mama uważa, że jestem wspaniała”. Tak wygląda dorosły świat. Dla jednych jesteśmy głupi, dla innych wspaniali.

  • WRZUCANIE WSZYSTKICH DO JEDNEGO WORKA.

Czyli to, co często się dzieje w przedszkolach i szkołach, w niektórych rodzinach też.Wszystkie dzieci powinny rysować tak samo, niebo powinno być niebieskie, a trawa zielona, wtedy jest jak należy. Dlaczego? Pomijam tutaj zdobywanie umiejętności, ale gdy już potrafi trzymać się linii, już się tego nauczyło, dlaczego dalej tego wymagamy? Dlaczego nie może, jeśli chce, narysować wszystkiego na czarno albo do góry nogami, albo w każdy inny sposób, jaki mu przyjdzie do głowy? Nie lubię tych zadań jednakowych dla wszystkich dzieci, tego, że nie uwzględniania umiejętności i zamiłowań poszczególnych maluchów, starszaków, nastolatków. Sama nie wiem, jak z tym walczyć i jak mocno walczyć, bo jednak dziecko chce być również częścią grupy. Ale ogólnie temat zabijania kreatywności u dzieci strasznie mnie irytuje. Ja jestem dumna z mojego dziecka, kiedy stworzy artystyczne dzieło z wielorybem, morzem i ptakiem. Ja go znam i widzę to wszystko na tym rysunku. I co z tego, że inni widzą tylko kreski i plamy, bo nie trzymał się linii? Albo gdy rysuje dla mnie serce, które, jak oboje stwierdzamy, wygląda jak ślimak. Uwielbiam to serce ślimak, wisi właśnie na lodówce.

„Serce, które przypomina ślimaka” autorstwa Lolka

4. „Nie wolno ci się na niego złościć. Musisz go kochać, to twój brat.”

Nakazywanie i zakazywanie uczuć. Jasne, że mnie to wnerwia! Jak można komuś nakazywać: masz go lubić! Bo to twój brat albo twój kolega z klasy, albo coś tam jeszcze. Jeżeli mówimy do dziecka w ten sposób, jak ma potem szczerze się z nami dzielić swoimi emocjami? Jak ma sobie z nimi radzić, skoro nie wolno mu ich okazywać i o nich mówić?

I żeby było jasne: uważam, że każde uczucie jest dozwolone. Każde uczucie, powszechnie uznawane za złe. Wściekłość, niechęć, smutek, zazdrość. To są wszystko normalne, ludzkie uczucia normalnego dziecka. Ale nie każde zachowanie jest dozwolone. Nie pozwalam na krzywdzenie drugiej osoby albo siebie, albo niszczenie rzeczy. Dlatego jak Lolek mówi mi: „Nie lubię mojego brata. Nigdy go nie polubię!”, ja mu odpowiadam: „Okej. Możesz go nie lubić. Mam nadzieję, że jednak kiedyś go polubisz.” Ale jak go odpycha albo szarpie, to wtedy reaguję. „”Możesz nie lubić brata. Nie lubisz go, rozumiem to. Ale nie chcę, żebyś go bił, nie zgadzam się na to. Nie pozwalam ci go popychać.”

Okej, nie ukrywam, że czasem, gdy np. Adek jest siłą wydzierany z Lolka komisariatu z pudeł, a ja odcedzam gorący makaron, po prostu wrzeszczę na cały dom: „Zostaw go!” albo „Nie siadaj mu na głowie!”. Tak, nie zawsze mam głowę do bycia mądrą, empatyczną matką :-p. Ale na miarę własnych zszarganych zarywanymi nocami możliwości się staram. Albo staram się gdy nasze nerwy opadną wytłumaczyć Lolkowi, o co mi chodziło.

Rzadka chwila wspólnej rozkminy i zgody między braćmi, uchwycona szybko aparatem telefonu ;).

5. „Daj cioci buziaka, bo będzie jej smutno!”

O tym stworzyłam już kiedyś WPIS, który spotkał się z Waszym bardzo ciepłym przyjęciem, co mnie ogromnie ucieszyło :). Cieszę się, że razem staramy się, żeby nasze dzieci czuły się bezpiecznie i dobrze. Dlatego mam nadzieję, że również ten wpis przypadnie Ci do gustu.

Podsumowując:

Staram się być SZCZERA wobec moich dzieci. Jeśli jestem zmęczona i nie chce mi się czegoś zrobić, mówię im to wprost. Mówię: „Nie chce mi się”. Mam do tego prawo. Jestem tylko człowiekiem. Nie zależy mi, żeby zgrywać przed dziećmi jakiś sztuczny ideał.

Staram się POSTAWIĆ SIĘ W SYTUACJI DZIECI. Przeczytałam kiedyś gdzieś w internecie, że kiedy w domu pojawia się rodzeństwo, to tak, jakby nasz mąż przyprowadził do domu nową żonę i jeszcze kazał nam ją lubić. OMG, pomyślałam, rzeczywiście! Przecież to jakiś koszmar. I dzięki temu mam wiele empatii dla mojego starszego dziecka, gdy wścieka się na małego brata.

KAŻDE UCZUCIE JEST DOZWOLONE, ale nie każde zachowanie.

Czekam na Twój komentarz.

Które hasła, które słyszą dzieci, Ciebie denerwują?

A może pamiętasz z dzieciństwa, czego nie lubiłeś słyszeć od dorosłych?

(Ja wiedziałam, że jak w zdaniu zamiast mojego imienia jest używane „dziecko”, to będzie to zdanie pełne Wielkiej Rodzicielskiej Mądrości z zerową szansą na dyskusję, np. „Dziecko, jak dorośniesz, to zrozumiesz”.)





JEŚLI UWAŻASZ, ŻE TAKIE INFORMACJE SĄ PRZYDATNE, POWIEDZ PROSZĘ O LEKARZDLADZIECI.PL SWOIM ZNAJOMYM! 🙂

Zapraszam Cię w inne moje miejsca:

YOUTUBE

Tutaj znajdziecie wszystkie moje FILMY.

 

FACEBOOK

Tutaj znajdziesz krótkie informacje medyczne i życiowe rozważania

 

 

INSTAGRAM 

Tutaj trochę medycyny, ale więcej mnie. Głównie różne żarty (Ale czy śmieszne?).

Email: rhajkus@gmail.com