10 lifestylowych postów, które Wam się najbardziej podobały na fejsie :)

Oto niemedyczne posty, które dotychczas wzbudziły najwięcej Waszych pozytywnych reakcji na bombusowym FACEBOOKU :).

1. ADEK ARTYSTA (03.02.2018)

Co robi jeszcze-przedwczoraj-niemowlak, zamiast iść spać? Kseruje swoje łapki w drukarce .

A w jakich formach sztuki nowoczesnej gustują Wasze pociechy?

2. NAJLEPSZA RADA NA TEMAT RODZICIELSTWA 

Często opowiadam Wam tutaj o moich zmaganiach z macierzyństwem. I przypomniało mi się dziś po raz kolejny pewne wydarzenie.

Miałam kiedyś staż na oddziale psychiatrycznym. Byłam wtedy w pierwszej ciąży. Pewna pacjentka, będąca w aktywnej fazie schizofrenii, zobaczyła mój powiększony już trochę brzuch, pogratulowała mi, chciała mnie nawet nakarmić jakimiś owocami dla zdrowia dziecka i powiedziała mi:

„WIE PANI, JAK SIĘ WYCHOWUJE DZIECI?
PRZYKŁADEM, PRZYKŁADEM I PRZYKŁADEM”.

Powtórzyłam to potem Kubie i czasem to sobie nawzajem przypominamy, kiedy próbujemy skłonić nasze dzieci do robienia czegoś, czego sami nie robimy (powiedzmy sobie szczerze, że ani to bardzo fair, ani skuteczne…).
I zawsze mnie dziwiło, że moim zdaniem najmądrzejszą jak dotychczas radę na temat macierzyństwa usłyszałam właśnie od tej pani.

A Wam czyja rada zapadła szczególnie w pamięć? 

3. BLUZA W SOWY (10.02.2018)

Zdjęcie zrobiłam w pracy, przebrana za lekarza, bo patrząc na innych medyków działających w sieci to wypadam wizualnie mało profesjonalnie .

Dzisiaj pojawi się film o tym, jak ułatwić dziecku wizytę u lekarza. Czyli co moim zdaniem rodzice i lekarze mogą zrobić, żeby mały pacjent mniej się stresował.

PS. Panie pielęgniarki tak skomentowały moją nową super bluzę w sowy: „O, pani doktor ma fartuch, co wygląda jak piżama. Ale w sumie to pasuje, bo pani wygląda jak z gimnazjum” I to byłoby tyle, jeśli chodzi o profesjonalny wygląd   .

(A to hasło na zdjęciu było do filmu #16: Jak ułatwić dziecku wizytę u lekarza?)

4. NIE ZAWSZE SIELANKA 😉 (17.03.2018)

Żebyście nie mieli złudnego internetowego wrażenia, że macierzyństwo to dla mnie sielanka, mówię Wam szczerze, że dzisiaj wymiękam.

Mam wrażenie, że od 6 rano nie miałam ani minuty spokoju (oczywiście to wrażenie fałszywe, ale idiotycznie siedzi mi w głowie), że chłopaki ciągle coś ode mnie chcieli i że choćbym nie wiem co robiła, nie byłam w stanie im dziś dogodzić.

Namiot, który zbudowałam, Lolek skomentował ze złością: „To nie żaden namiot, tylko kupa!”, wściekał się na mnie, że klocków nie da się połączyć w sposób, jaki sobie wymyślił, moją winą było też to, że tory z Ikei nie pasują do Lego. Adek się obraził, że nie może wsadzać do buzi klocków i wkurzył się straszliwie, że nie zostawię go w połowie wspinaczki po schodach, żeby przynieść mu z parteru piłkę, którą pokazuje palcem, no bo przecież chce tą piłkę już i też chce się już dalej wspinać!

Obaj potomkowie stanowczo chcieli zasypiać z mamą i stanowczo nie ze sobą nawzajem, więc były płacze i przepychanki, a tata chociaż bardzo się starał niewiele mógł dzisiaj zdziałać.

Miałam też dziś nagrać film o anginie, ale nie było na to szans, bo sobota jest chyba jednak dla maluchów dniem odreagowywania poniedziałkowo-piątkowych rozstań.

Teraz po wielkich przeprawach nareszcie śpią! Oczywiście były też miłe chwile, jak wspólne gotowanie czy turlanie piłki we trójkę, ale po całym intensywnym dniu jakoś bardziej pamiętam te mniej fajne.

Nie wiem, czy też macie dni, że rodzicielstwo Was przytłacza, u mnie dzisiaj to właśnie taki dzień . Ale dość jojczenia, lecę się myć, zanim któryś się obudzi i stracę swoją szansę . Dobrej nocy!

5. PIĄTEK 🙂 (06.04.2018)

Nareszcie piątek! Przyszedł mi właśnie mail z podziękowaniem za udział we WCZORAJSZYM webinarze, na który się zapisałam i o nim na śmierć zapomniałam. Próbowałam sobie przypomnieć, czemu nie wzięłam w nim udziału. Po kilku chwilach intensywnego myślenia przypomniałam sobie, że w tym czasie jechałam z pacjentem transportem do innego szpitala. Ale zaczyna się weekend, więc może wreszcie dni i godziny przestaną mi się mieszać .

Zresztą zamiast przynudzać, chciałam Wam napisać o moich dzisiejszych dyskusjach z Lolkiem:
RANO – PRZY ŚNIADANIU
– Lolek, chcesz zjeść to jajko?
– A jest ugotowane?
– Tak, jest ugotowane.
– Nie jest surowe?
– Nie, jest ugotowane.
– Naprawdę jest ugotowane?
– Tak, jest ugotowane.
– Nie jest na pewno surowe?
– Nie, nie jest surowe.
I tak dalej, i tak dalej…

RANO – UBIERAMY SIĘ DO PRZEDSZKOLA
– Mogę zabrać do przedszkola kryształ?
– Nie, bo jakieś małe dziecko może zjeść i będzie problem.
– A mogę wziąć do przedszkola spinkę?
– Nie, bo jest ostra.
– A mogę wziąć do przedszkola patyk zakończony hakiem? (odpadł od jakiejś zabawki)
– Nie, Lolek, nie możesz brać niebezpiecznych rzeczy.
I tak dalej, i tak dalej…
Stanęło na tym, że zabrał naklejki „Dzielny pacjent” dla wszystkich dzieciaków.

RANO – DROGA DO PRZEDSZKOLA
Odpalamy auto, włącza się muzyka. Nie nasza, bo wcześniej autem jechał Hajkuś.
Lolek (raczej zdegustowany):
– Co to za muzyka?
– To muzyka taty.
– Włącz lepiej Kazika. 

WIECZOREM – Ja powróciłam z pracy, Lolek od dziadków.
Lolek (gdy już skończył opowieść o tym, że będzie razem z dziadkiem hodował byki i bawoły):
– Prawda, że najwygodniej się śpi na łóżku?
– Tak.
– A gdyby ktoś spał pod stołem?
– To chyba nie byłoby mu zbyt wygodnie.
– A gdyby spał pod krzesłem?
– To chyba też nie?
– A gdyby spał z taką szklanką?
– To chyba też nie byłoby mu zbyt wygodnie.
– A gdyby spał oblepiony pająkiem? (WTF?!)
I tak dalej, i tak dalej…

A na jakich poważnych dyskusjach Wam minął dzień? 

6.  WYKŁADY I POWERPOINT (11.05.2018)

Słuchajcie, byłam wczoraj na tych wykładach. I moja główna myśl była taka: dlaczego nie można prezentować treści inaczej, BARDZIEJ ATRAKCYJNIE?
Bo było to jak powrót na studia: król POWERPOINT, białe tło, czarny tekst, czytany niemal słowo w słowo przez preleganta. Brzmi jak super imprezka, no nie? 🎉🎊🎉🎊

Czyli już po jakichś 10 minutach wpadłam w senne odrętwienie, tak dobrze znane ze studiów i musiałam bardzo się wysilać, żeby coś z tego zapamiętać.

Pierwszy wykład miał być o diagnostyce dzieci z zaburzeniami wzrostu w POZ.
Moje nadzieje: dowiem się, jak wyłapywać dzieci z problemem w POZ, na co zwracać uwagę, jakie badania zlecić, żeby dobrze przygotować je do przekazania wyżej (do poradni albo na oddział endokrynologiczny).
A było głównie o badaniach i lekach, których lekarz POZ nie wykonuje i nie zleca, bo nie może, mogą dopiero poradnie endokrynologiczne. Tak bardzo przydatne w praktyce POZ! Tak bardzo jak na studiach!

Drugi wykład był na boreliozie. I tutaj NIESPODZIANKA – praktycznie wszystko wiedziałam . I tak się czułam na wykładzie PIERWSZY RAZ W ŻYCIU . Bo na studiach zwykle miałam wrażenie, że mówią do mnie (a raczej piszą do mnie w powerpoincie) w innym języku . A teraz, DZIĘKI WAM , bo przygotowywałam się do wpisów o boreliozie na bombusa, nic mnie wczoraj nie zaskoczyło. Fajne uczucie . (Które trochę łagodziło ból, że powerpoint i białe tło….).

W każdym razie przez to, że teraz mamy youtube i ludzi, którzy potrafią przekazywać wiedzę w sposób atrakcyjny, z werwą, przyzwyczaiłam się już do innego poziomu wykładania. I jakoś naiwnie myślałam, że pewnie też wiele zmieniło się na uczelniach od tego czasu, gdy studiowałam. A wczoraj koleżanki uświadomiły mnie: tak wyglądają wykłady na wszystkich konferencjach – powerpoint i czytanie tekstu. DLACZEGO? ;( Zresztą tych konferencjach, o których mi się marzyło, żeby pojechać! Teraz mi się marzy trochę mniej, bo poczytać to sobie mogę artykuły sama w domu.

Okej, zamiast jojczeć, zabiorę się dziś lepiej za dokończenie dla Was tematu boreliozy. Miłego dnia 

7. ZAGADKA NA WIECZÓR (23.04.2018)

– Lolek, co chcesz na kolację?
– Frytki.
– Nie dostaniesz frytek. 
– Frytki!
– Nie frytki. Wymyśl coś innego.
– Okej. To zrób mi na kolację takie coś, co się robi z ziemniaków. Obiera się ziemniaki i się to robi. W garnku. I to ma kształt ręki, o taki (tu pokazuje przedramię). I najlepsze jest posólone. Zgadnij, co to jest?

Zgadniecie? 

(Moim zdaniem syn przebił nawet wczorajsze wieczorne rozkminy ojca pt. „Jak myślisz, co by się stało z Księżycem, gdyby nagle zabrakło Ziemi?”)

8. ZACHÓD SŁOŃCA (08.04.2018)

Zderzenie umysłu (chyba jednak) humanistycznego ze ścisłym

Ja: Patrz, jaki piękny zachód słońca! Jaki różowy!
Mój mąż: Wiesz, że różowy kolor zachodu słońca nie jest korzystny, bo świadczy o dużej ilości zanieczyszczeń w powietrzu? Kilkaset lat temu nie było w ogóle różowych zachodów.

Blablabla 

9. MAŁY PALEC (07.05.2018)

Lolek pokazuje na mój mały palec u ręki:
– Ten palec jest mały. Jak on się nazywa?
– Mały palec.
– Ale jak się nazywa?
– Mały palec, tak się właśnie nazywa.
– Co ty mówisz?! Jakie jest jego imię?
– Jego imię to mały palec. Właśnie tak się nazywa, mały palec.
– No ale inne palce mają nazwionka, a ten jakie ma?
– Mały palec. Tak go nazwali, bo jest mały. Mały palec. Ten jest serdeczny palec, a ten mały.
– No ale jak się nazywa ten mały?
– Mały palec!
– Jak mi nie powiesz, jak się nazywa, to się wyprowadzę.

No jak żyć? ;(

10. „OPOWIEŚCI NA DOBRANOC DLA MŁODYCH BUNTOWNICZEK” (29.03.2018)

Wspominałam Wam kiedyś, że czekamy z Lolkiem na książkę: „Opowieści na dobranoc dla młodych buntowniczek”. Doczekaliśmy się i obiecałam, że o niej powiem, więc mówię . Jest naprawdę pięknie wydana, a wiele kobiet w niej opisanych imponuje swoją odwagą. I wszystkie żyły naprawdę, robiły to naprawdę .

Lolka ulubiona bohaterka to na razie Maya Gebeira – surferka, która mimo wypadku nadal surfuje na największych falach. 
Czytamy też o Amnie Al Haddad – muzułmance, zawodowo podnoszącej ciężary.
O Julii Child, która pracowała w służbach wywiadowczych i gotowała ohydne posiłki, odstraszające rekiny.
O Mary Anning, paleontolożce z XIX wieku.
O Jessice Watson, która samotnie żeglowała przez świat.
O Alfonsinie Strada, kolarce, którą nie chciano dopuścić do kolarskiego wyścigu, bo była kobietą, ale pojechała i ustanowiła rekord, którego przez 26 lat nikt nie mógł pobić.
I mojej ulubionej Ann Makosinski, która już jako nastolatka pracowała nad wynalazkiem latarki, która będzie świecić pod wpływem ciepła ludzkiego ciała.

Jednie historie podobają mi się bardziej, inne mniej. Nie przeczytaliśmy jeszcze zresztą wszystkich. Nie czytam Lolkowi na przykład tego, że niektóre z tych kobiet uciekły przed ustawianymi małżeństwami, bo nie chcę mu na razie mówić, że są na świecie miejsca, gdzie dzieci są wydawane za mąż za dorosłych mężczyzn wbrew swojej woli. Ale nawet nie wiecie, jak się cieszę, że mogę mu czytać o prawdziwych niezwykłych, dzielnych kobietach, a nie o tych klasycznych bajkowych dziewuszkach, które tylko czekają, aż pojawi się książę i zrobi coś z ich życiem.

Ogólnie gorąco Wam książkę polecam. I czekam na Wasze komentarze 

 


Chcę Wam przy okazji przypomnieć o jeszcze jednej sprawie: pisałam Wam kiedyś, że można za 25 zł+ koszt wysyłki kupić książkę „Cziczi – Jaszczurka z Karaibów” i w ten sposób wspomóc małą Hanię w jej rehabilitacji.

Gdybyście mieli ochotę, TUTAJ SĄ NAMIARY NA KSIĄŻKĘ(przekieruje Was na facebooka). A tutaj STRONA NA FACEBOOKU małej Hani.

A to Lolek, ja i jaszczurka Cziczi.



Cieszę się, że dobrnąłeś aż tutaj! (Okej, pewnie przewinąłeś :-p).

Zapraszam Cię w inne Bombusowe miejsca:

YOUTUBE

Tutaj znajdziecie wszystkie moje FILMY.

FACEBOOK

Tutaj znajdziesz krótkie informacje medyczne i czasem moje rozmowy z mężem albo dziećmi :-p.

 

 

 

INSTAGRAM 

Tutaj trochę medycyny, ale więcej mnie. Głównie różne żarty (Ale czy śmieszne?).

Email: roza@pmbombus.pl

A JEŚLI UWAŻASZ, ŻE TAKIE INFORMACJE SĄ PRZYDATNE, POWIEDZ PROSZĘ O BOMBUSIE SWOIM ZNAJOMYM! 🙂