Na dyżurze

– Co dziś robimy, kawko-luro?
– To samo, co każdego dnia, Róża! Opanowujemy świat! A nie, przecież dyżur.

Dyżur rano

Czyli przyjęcia, zlecenia, dokumenty. Wizyta, zlecenia, dokumenty. Wypisy, recepty i bardzo z dupy dokumenty. Dolewki kawy, obserwacje, dokumenty.
USG, telefony, dokumenty. Gorączki, bóle, leki, dokumenty.

Dyżur po południu

Telefon od K., jak się mają dzieci, co wczoraj przyjmowała i wspólne rozkminy. Chodzenie po oddziale, nucąc „Miriam” Dyjaka, bo nie chce wyjść z głowy i zaglądanie do sal, czy wporzo. Pytania wielokrotne ile pije, jaka była kupa, dokumenty.

Telefon do K., czy też myśli, że może warto jeszcze to i to sprawdzić u naszego dziecka.

Wieczorna wizyta. Zlecenia, pytania o gorączkę, ból, samopoczucie, oddychanie. Badanie gardeł, oskrzeli, płuc, brzuszków. Zlecenia, dokumenty.

Zjedzenie zdrowego ciasta-niespodzianki, które mi A. zostawiła przy aparacie USG z napisem „Smacznego💟” (przez chwilę się bałam, że mogę dostać wstrząsu od zdrowego jedzenia, ale mój organizm sobie poradził 💪). Tefon od K., że mi przysyła dziecko z tym i z tym, bo ją niepokoi to i to.

Dyżur wieczór

Kolejny rzut oka na tych, którzy gorączkują. Na tych, co nie oddychają tak, jakbym chciała.
Na tych, których bolało.
Przyjęcie, wpisanie USG, które zapomniałam wpisać wcześniej.
I wieczorne dokumenty.

A teraz noc i sądziłam, że niektórych błędów dyżurowych nigdy nie popełnię. Ale widocznie każdy ma swój pierwszy raz 🤦‍♀️. Jeszcze 10 godzin, a naprawdę mi wyszła kawka-lura. 

#nalurzejakprzertwaćnadyżurze

Moje dzieci na oddziale śpią dziś spokojnie. Takich dobrych nocy i Wam.

[Więcej jak zawsze na INSTAGRAMIE].