„GENIALNY” POMYSŁ MOJEGO MĘŻA I BRATA (czyli nadal o WAKACYJNYCH ZAGROŻENIACH)

Dawno temu…

Gdy nie byliśmy jeszcze rodzicami i mogliśmy spędzać beztrosko czas jak chcemy, pojechaliśmy ze znajomymi nad Jezioro Solińskie. Kto nie zna, to od razu powiem, że to ogromny zalew z bardzo zdradliwymi brzegami, bo w wielu miejscach zaledwie kilka metrów od brzegu zaczyna się nagle wielometrowa głębia.

Kuba, mój brat i nasz kumpel wieczorem wypili parę piw. I potem wpadli na genialny pomysł – pójdą popływać w jeziorze! Po zmroku, po kilku piwach. Już nawet pomijam fakt, że są pływakami raczej okazjonalnymi :-p. Jeśli dobrze pamiętam, chodziło o to, że nasz kolega miał nową piankę do pływania i stwierdził, że to dobry moment, żeby ją wypróbować.

Kuba powiedział, żeby zaczekali, tylko pójdzie mi powiedzieć, gdzie idą. Mój brat (który chyba był najbardziej trzeźwy) uprzedzał go, że mu na pewno nie pozwolę i żeby lepiej mi nic nie mówić. Kuba, że na pewno pozwolę, przecież to super pomysł!

Patrzcie, jak szybko się robi głęboko.

Przeżyłam wtedy…

Podwójny szok.

Po pierwsze, że mój mąż, najbardziej spokojny i odpowiedzialny człowiek, uznał podobny pomysł za wyborny. Serio, dałabym sobie rękę uciąć, że Hajkuś pierwszy okrzyknie coś takiego niebezpieczną głupotą. I nie miałabym teraz ręki :-p.

Po drugie, że uznał, że mi się ten pomysł spodoba (to chyba najlepiej świadczy o stanie upojenia…).

Mówię to dlatego, że było dla mnie szokującym odkryciem, że nawet tak odpowiedzialni ludzie pod wpływem pewnych okoliczności wpadają na takie durne pomysły.

Pewnie wyobrażacie sobie moją reakcję (podpowiedź: ja nic nie piłam :-p).

Parę lat później – Kuba=tata grzecznie spaceruje po zaporze z drugorodnym, a wieczorne piwko i rozrywkowe plany są jeno odległym wspomnieniem.

Podwójny stres.

Najpierw się bałam, że mnie nie posłuchają. Mój mąż był zdumiony i zdołowany, że zepsułam im imprezkę, brat już na początku rozmowy był pogodzony z losem. Na szczęście obaj zgodzili się zrezygnować z przedniej rozrywki nocnej kąpieli (byłam z nich nawet trochę dumna, że jednak posłuchali). Trzeciego osobnika nie udało mi się przekonać i poszedł pływać.

I wtedy drugi stres: moje chłopaki, jako dobrzy koledzy, poszli go „ubezpieczać”, więc stali na brzegu i patrzyli. A ja martwiłam się, póki nie wrócili, bo myślałam sobie: jak tamten się zacznie topić, to jeszcze stracę męża albo brata, bo przecież wskoczą go ratować…

Skończyło się dobrze i może uznasz mnie teraz za panikarę, która psuje imprezkę. Ale dla mnie takie pomysły są naprawdę porąbane. Bo co zyskujemy? Kwadrans „fajnej zabawy”, ryzykując jednocześnie życiem (swoim i potencjalnych ratowników)?

Tylko 20-letni superponton służy nam tak samo dobrze teraz, jak i wtedy :).

Okej, teraz już wiesz, że jestem drętwą nudziarą, która psuje zabawę :). A na pożegnanie polecam Ci 2 rzeczy do obejrzenia i poczytania:

ARTYKUŁ Z „OJCOWSKA STRONA MOCY”, na który się dziś natknęłam i zainspirował mnie do tej opowieści –> JAK ROZPOZNAĆ TONĄCE DZIECKO?. Super sprawa, przeczytaj.

I przypominam się również ze swoim filmem o tym, JAK RATOWAĆ TONĄCEGO?

Życzę Ci (i sobie też), żeby wiedza z tych artykułów się nigdy w realu nie przydała.






JEŚLI UWAŻASZ, ŻE TAKIE INFORMACJE SĄ PRZYDATNE, POWIEDZ PROSZĘ O LEKARZDLADZIECI.PL SWOIM ZNAJOMYM! 🙂

Zapraszam Cię w inne moje miejsca:

YOUTUBE

Tutaj znajdziecie wszystkie moje FILMY.

 

FACEBOOK

Tutaj znajdziesz krótkie informacje medyczne i życiowe rozważania

 

 

INSTAGRAM 

Tutaj trochę medycyny, ale więcej mnie. Głównie różne żarty (Ale czy śmieszne?).

Email: rhajkus@gmail.com