„Pierwszy oddech” Olivii Gordon

Wpis powstał w ramach WSPÓŁPRACY z Wydawnictwem SQN. Cieszę się z tej współpracy. To książka, którą uważam za ważną.

TUTAJ MOŻESZ KUPIĆ „Pierwszy oddech”

Olivia Gordon, autorka książki „Pierwszy oddech”, kilka lat wcześniej:

Wyczekana ciąża. Wszystko idzie dobrze. Można szykować, planować, cieszyć się na rodzicielstwo. Aż do kolejnego USG, gdy lekarz się nie uśmiecha. I już wiadomo, że pozostałe miesiące ciąży ani poród nie będą spokojne.

„Przez znajdujące się przy łóżku okno obserwowałam, jak nasi sąsiedzi razem z dziećmi wchodzą i wychodzą ze swoich domów; przyglądałam się matkom, pchającym wózki. Miałam uczucie, że nie jestem już odpowiednio w ciąży; nie byłam jedną z nich. Czułam dziwne zażenowanie faktem, że nie udało mi się spłodzić zdrowego człowieka”.

Potem, jako matka kilkuletniego już Joela, Olivia Gordon napisała „Pierwszy oddech”.

O rozwoju perinatologii i intensywnej terapii noworodków. Czyli części medycyny, ratującej życie i zdrowie najmniejszych, których wcześniej uważano za nie do uratowania.

Przeżyciach rodziców dzieci, które pierwsze tygodnie i miesiące życia spędzają na intensywnej terapii.

O tym, jak kruche i jednocześnie wytrwałe potrafią być te maluchy.

TUTAJ MOŻESZ KUPIĆ „Pierwszy oddech”

„Pierwszy oddech” opowiada o odwadze medyków, którzy przetarli szlak ratowaniu wcześniaków, chociaż uważano to za szaleństwo. Ale nie ma tu przesady i taniej sensacji. Świat intensywnej terapii noworodków i niemowląt jest wystarczająco poruszający i bez tego. Autorka przeprowadziła rozmowy z wieloma osobami personelu i wiele godzin spędziła przyglądając się pracy oddziału. Gdy czytałam „Pierwszy oddech” czułam się, jakbym znów wróciła na staż z intensywnej terapii. Bez fałszu.

„Tego ranka po narodzinach naszego syna zostaliśmy wpuszczeni na oddział neonatologii i odkryliśmy inny świat; nie, równoległy wszechświat; nie, zmianę paradygmatu. Nowoczesny oddział intensywnej opieki nad noworodkiem to jedno z najbardziej nacechowanych emocjonalnie miejsc na ziemi”.

róża hajkuś pierwszy oddech sqn olivia gordon

To nie jest książka, która narzuca jedno słuszne spojrzenie na trudne tematy. Poważne wady płodu, niepełnosprawności dzieci, reakcje rodziców na straszne wiadomości, trauma rodziny i pacjenta po pobycie na intensywnej terapii to nie są sprawy, żeby je z łatwością szufladkować.

W którymś momencie pada: „Obie strony miały rację. To była niemożliwa sytuacja”. Doceniam to, że do różnych postaw Olivia Gordon podchodzi z szacunkiem. Przedstawia, nie ocenia.

„Dotarło do mnie, że jestem członkiem coraz liczniejszej grupy rodziców, których dzieci nie przeżyłyby, nie mogłyby być leczone, gdyby przyszły na świat 30, 20 czy choćby 10 lat temu. Ocaliła je współczesna medycyna; mieliśmy nasze „cudem uratowane” dzieci, ale po dalekim od normalnego wprowadzeniu do rodzicielstwa”.

A jednocześnie „Pierwszy oddech” daje dużo nadziei. Bo to przewodnik po świecie, gdzie o małego człowieka walczy się od samego początku. I mimo „dalekim od normalnego wprowadzeniu do rodzicielstwa” jest przede wszystkim obrazem wielkiej miłości rodziców do dziecka.

Myślę, że kobiety w ciąży lub starające się o dziecko powinny ostrożnie sięgać po tę książkę. Że czytanie w takiej sytuacji o intensywnej terapii noworodków może powodować stres.

Dobrze, gdyby przeczytali ją wszyscy inni. Wszyscy medycy, żeby nie zapominać o cierpieniu rodzin małych pacjentów i nie dokładać im tego cierpienia naszym zachowaniem. Wszyscy, którzy mogą mieć w rodzinie, w otoczeniu dziecko z niepełnosprawnościami, z poważną chorobą. Wierzę, że dzięki tej książce może wykształcić się empatia i chęć wsparcia rodzin tych dzieci, które spotkamy na żywo. Autorka opowiadając o tym, czego zaznała, mówi nie tylko o trudach, ale też wsparciu bliskich i miłości.

Podoba mi się „Pierwszy oddech”. Jest szczery. Po tym, co miałam okazję widzieć w pracy, uważam, że to książka prawdziwa. Że uwrażliwia. I możemy się z niej dużo nauczyć.

TUTAJ MOŻESZ KUPIĆ „Pierwszy oddech”

Czekam na Wasze przemyślenia po lekturze.

Słyszymy się jak zawsze na INSTAGRAMIE.