Wiejska Róża jedzie do Warszawy
Bardzo się martwimy o Różę. Większość życia spędziła tu, na Południu, w ostoi tradycji, prawdy i spiskowych teorii, a teraz pojedzie do centrum i co? Nałyka się tych wielkomiejskich bzdur!
Może ją przekonają, że woda wcale nie leczy swoją pamięcią.
Albo że chmury na niebie to chmury, a nie wirusy i szczepionki.
Albo że totalna biologia nie ma sensu.
Nie, w to na pewno nie uwierzy! Nawet głupi wie, że zapalenie wyrostka czy wątroby jest spowodowane problemami finansowymi, zapalenie zatok czołowych to problem z ojcem albo wyrzuty sumienia za niemoralne zachowanie, a nowotwór jest w sumie spoko. No wiadomo, że powstaje przez złą energię, która utknęła w twojej linii rodowej, ale z drugiej strony właśnie nowotwór to sposób, żeby twój wewnętrzny konflikt naprawić. Taki trochę Bob Budowniczy organizmu.
W sumie Róża różne rzeczy słyszała o nowotworach, tych grzybach, które można spoko wyleczyć biorezonansem (o ile ma czerwone kable, wiadomka), ale o tym, że nowotwory są spoko to chyba tylko totalna biologia się odważy powiedzieć.

No więc jedzie Róża do tej Warszawy i się martwimy, martwimy. I jeszcze jedzie bez czapki chroniącej przed technologią G–WSZYSTKO, i bez tych kijów, co wysyłają dobre gazy, odganiające chemitrailsy, i bez odtrutek na szczepionki, i bez wody przepuszczonej przez maszynkę Jurka. Całkiem bezbronna tam jedzie.
Ale wtedy sobie przypominamy, że przecież to w Warszawie Róża widziała uzdrowisko firmy od ciastek, gdzie proponują leczenie biorezonansem (tylko nie podają koloru kabli, czy można im ufać?) i to w stolicy Róża widziała bilboardy, że LGBT powoduje masturbację u dzieci.
Więc chyba jednak nie mamy się czym martwić. Na szczęście wszędzie już ludzie włączają myślenie.
(Post inspirowany filmem „Trzy kropki” Dawida Ciemięgi, który dziś obejrzałam. I co gorsza, ŻYCIEM. Z pozdrowieniami dla @mlodyfarmaceuta. Dziś jeszcze bardziej ją podziwiam z research o totalnej biologii do naszego lajwa 🤢).
Więcej o bredniach, które udają medycynę, jak zawsze na INSTAGRAMIE.