Lumi na wycieczce w życiu matki (Philips Lumify)

Pamiętniczek tych pięknych dni, gdy Lumi wpadł na chwilę na Podkarpacie i towarzyszył matce w jej codziennej pracy (na bieżąco mogliście przeżywać z nami te chwila na instagramie)! Czyli przyszła wreszcie paczka od Philipsa z pożyczonym na tydzień z hakiem sprzętem i Lolek mówi: „To to twoje łusege? Będziemy kamerkować?”

O tak, synu, będziemy kamerkować.

cz.1 – OBIAD U TEŚCIOWEJ.

Wczoraj Lumi pojechał z nami na obiad u mamy. Było bardzo fajnie, był placek z truskawkami, była też O., wkrótce anestezjolog, które właśnie miała jechać do domu, ale wołam już od auta: „Patrz, co mam!!!!”

Więc zamiast jechać do domu, O. najpierw wybadała siebie, wydając dużo okrzyków o jakichś nerwach i blokadach. A potem mąż G. dostał zaszczytną rolę modela na kanapie w kuchni. 
O. mi coś tam pokazywała, mówiła ciągle o tych nerwach. Że „ten ma konsystencję plastra miodu, a to jest jeszcze pęczek naczyniowy. A tutaj zobacz, tutaj by się wstrzyknęło i taka by wyszła blokada, jak to wszystko widać, można by wszystko pod kontrolą tego robić, popatrz na to, popatrz!” Więc teraz trochę wiem jak się czują ludzie, kiedy ja im gadam o swoich rzeczach :D.

Na koniec Ola spojrzała na męża-modela, jakby się miała znowu w nim zakochać. I tonem zachwytu stwierdziła: „G., można by cię zablokować z góry na dół!”

cz.2 – KANCELARIA ADWOKACKO-RADCOWSKA.

Dzisiaj Lumi poszedł ze mną do kancelarii do kolegi z liceum. Bo przecież nie zostawię go w aucie, bo jak auto ukradną to spoko, ale jak głowice to finansowy przypał.

Miałam tylko jedną drobną poprawkę w dokumentach u sekretarki zrobić. Ale drzwi właściwe otwarte, więc wołam do pana radcy od progu: „Cześć, Bartek, patrz, co mam! Przenośne USG!” Więc pan radca od razu przesunął z biurka trochę tych nudnych książek. I WOW, i że on ma takiego kolegę, co się jara USG i był na takich kursach. Więc ja mówię, że też byłam na takich kursach, i pan radca, że do czego która głowica, i żeby koniecznie włączyć, i że on sobie porobi zdjęcia i znajomym pokaże. 
I że w ogóle to musimy przecież coś zrobić, żeby on zobaczył, więc może tarczycę.

Ja oczywiście odrzekłam: „Chyba pan zwariował, panie radco, kancelaria prawna absolutnie nie jest miejscem, żeby robić ludziom USG! Ja rozumiem, USG jest fajne, ale trochę profesjonalizmu i nie przeginajmy!”

A tak naprawdę: „Kurde, Bartek, zostawiłam żel w aucie.”

Więc ugadaliśmy się, że wpadnę po weekendzie, a na razie mu pokazałam te różne obrazy, które nagrałam. 
A na koniec Bartek opowiedział mi jeszcze, z jakiego powodu pacjenci najczęściej pozywają lekarzy, żebym mogła ten zawód wykonywać z jeszcze większym niepokojem.

Kolejne przygody ze wspólnych wycieczek Lumi&matki wkrótce 💎💃

 cz. 3- CZASEM NAWET BADAMY DZIECI.

cz.4 – APTEKA

Lumi już gościł u różnych ludzi, ale nikt go nie uczył życia. Więc ja go uczę życia.

Bo Lumi myślał, że najważniejsza jest człowieka wnętrzność. Ale, Lumi, ty jesteś aparatem USG, a ludzie to nie aparaty USG, ich nie obchodzi wnętrzność. Ich obchodzi, że kobieta ma mieć ogolone nogi i karierę, i grzeczne dzieci, i męża, co często jeździ na delegacje, a od trzydziestki to już medycyna estetyczna. A dzieci mają słuchać starszych i ładnie śpiewać na komunii, i mieć świadectwo z paskiem, i nie mówić „dupa” przy elicie.
A potem wchodzimy do apteki, widzimy trzy półki preparatów na MIĘSKOŚĆ! i widzisz, Lumi, już mi się wydawało, że przynajmniej mężczyznom się upiekło, ale jednak nie.

cz.5 – ZA LASAMI

Wzięłam dziś Lumi do przychodni w wiosce, do której się dojeżdża taką trasą, co totalnie wygląda jak miejscówka, gdzie hobbity mogłyby się ukrywać pod kamieniem, a te leszcze Nazgule ich nie znaleźć.

Obiecałam Lumi, że go nauczę życia. A on nigdy nie bywał w takich miejscach. Więc dla niego to atrakcja, jak dla Warszawiaków płacenie prawdziwych pieniędzy za spanie w domu bez bieżącej wody. Trochę go dziwiło, że żeby wyminąć samochód z naprzeciwka obaj delikwenci muszą jednym kołem bobrować rowy. Albo że nagle może jechać na ciebie traktor, chociaż jedziesz prawidłowym pasem. Ale wyjaśniłam Lumi, że zasady ruchu zasadami ruchu. Ale jeśli rolnicy chcą się przygotować do skrętu zmieniając pas 100 metrów wcześniej, to cóż, są u siebie.


Dawno temu na zajęciach ze szkoły scenariuszowej poznałam M. z Warszawy (@ciociaebi, dawne czasy!). I M. w pewnym momencie pyta: „A co u was robią ludzie, jak zachorują?” „No… idą do lekarza.” „Ale jak, jadą do jakiegoś miasta?” „Nie, normalnie idą do przychodni”. I przez moment nie bardzo mogłyśmy się nawzajem skumać. Bo M. myślała serio, że na wsiach nie ma przychodni i że cała opieka medyczna znajduje się w dużych miastach.

Bo nie chcę, żeby wyszło, że znowu tu jakieś kontrowersję głoszę, ale niezależni eksperci wskazują, że na wsiach też mieszkają ludzie #niemożliweajednak. A nawet niemowlaki, które kaszlą od 2 tygodni.

I może same budynki wyglądają czasem, jakby pamiętały czasy husarii, bo nie będę udawać, że te niektóre wsie u nas to nie małe dubaje. I może w niektórych miejscach nawet nie ma neta (to jedyna rzecz, która naprawdę mnie przeraża, wilki przy tym to pikuś). Ale dzisiaj w takiej małej wiejskiej przychodni Lumi i ja ogarnialiśmy razem kaszlące dzieciaki 💃💎. Handlujcie z tym, wielkie miasta! (Zanim dostanę uprzejme wyjaśnienia: Tak, wiem, że wielkie miasta mają o wiele lepiej zorganizowaną opiekę medyczną, ale chciałam, żeby na końcu zabrzmiało cool).

Żegnaj, Lumi ;(

Więc ja myślałam, że będę sobie kamerkować jak gość do 15:00. Ale okazuje się, że kurierzy też mają swoje zasady i nie ma w ich regulaminie, że ktoś chce kamerkować do którejś.
Więc z bólem serca pożegnałam i spakowałam Lumi, i zakleiłam taśmą pożyczoną od Lolka.

W tym momencie wchodzi babcia z wnukami, że może by małemu co kaszle łusege płuc. To pokazuję, że paka już zaklejona, że zaraz kurier, że już za późno, a w międzyczasie już rozpakowuję pakę. Mały zdrowy, gorzej kaszlała siostra, a kuriera jeszcze nie było. Siostra jak się okazało zdrowa nie do końca, więc Lumi się w ostatniej chwili jeszcze przydał.

A potem babcia pomogła mi z powrotem zakleić pakę, bo zostało już bardzo mało taśmy po pierwszym klejeniu. W dodatku nożyczki trzeba było trzymać w różnych kierunkach i w ogóle to było bardzo trudne zadanie, które utwierdziło mnie w przekonaniu, że ścieżka zabiegowca nie dla mnie,

Oczywiście właściwe pożegnanie Lumi dopiero wieczorem, gdy będę w ciemności patrzeć na lasy i gwiazdy, i wspominać nasz roman, jakby to było wczoraj.

Mam nadzieję, że to nie koniec mojej przygody z Philips Lumify. A gdyby nastąpiła część dalsza, dowiecie się przecieź pierwsi :).

#łusege #kamerkowanie #Lumify #USGświrki @philips_polska